Dobrze jest kilka razy powtórzyć sobie to niezwykłe spostrzeżenie:
początkiem spotkania z Panem na Jego Uczcie jest pocałunek! W progu
Swojego Domu On przytula każdego z gości i z miłością całuje. Z jaką
radością i uwagą ci, którzy przyszli na Eucharystię powinni patrzeć, gdy
w ich imieniu kapłan muska ustami Pana. Tak, Pana, gdyż Ołtarz to nic
innego, jak jeden z wielu sposobów okazywania Jego obecności. Podobnie
jak uniesiony szczęściem ojciec z przypowieści Jezusa rzuca się
powracającemu dziecku na szyję i obsypuje pocałunkami, tak też czyni
Bóg. Jego radość nie ma granic.
Jaką jeszcze prawdę odsłania przed nami znak rozpoczynający
Eucharystię? Wszystko, co będzie się działo na Ołtarzu, mamy traktować
jako obecność Ukochanego. Nie przychodzimy na jakieś tam nabożeństwo,
lecz po to, by spotkać Boga, który jest Miłością i samego Siebie oddaje w
nasze ręce. Pocałunek Ołtarza, składany przez kapłana w imieniu całej
wspólnoty jest preludium do spotkania Oblubieńca z Ludem, który Pan
uznaje za Swoją Oblubienicę. Eucharystia to "Pieśń nad Pieśniami",
miłość ponad wszelkie miłości, zjednoczenie ponad każdą jedność,
spotkanie nieporównywalne z żadnym innym. Pocałunek, jak pisze Francois
Varillion, to bardzo piękny symbol miłości, gdyż jest znakiem wiary w
dar i przyjęciem tego daru. Pocałunek nie może być naprawdę dany, jeśli
nie jest przyjęty. Marmurowy posąg i martwe usta nie przyjmują
pocałunku, usta muszą być żywe. A żywe usta to te, które dają i
przyjmują równocześnie. Pocałunek jest wymianą oddechów, znakiem wymiany
naszych głębi: moje tchnienie wnosi mnie w ciebie, a i ciebie w siebie
wdychanym w taki sposób, że jestem tobą, a ty jesteś mną.
Swoją drogą jak szalenie trudno zrozumieć wymowę tego cudownego znaku
komuś, kto nadużył go w swoim życiu: poprzez szczeniacką ciekawość,
kiczowatą czułostkowość albo łapczywość w poszukiwaniu nowych doznań.
Na Eucharystii nudzą się głównie ci ludzie, którzy nie złożyli razem z
księdzem pocałunku: nie uświadomili sobie zaraz na początku, że stoją
przed kochającym Bogiem. Msza będzie kiepskim teatrem dla każdego, kto
nie poczuje się obdarowany miłością niosącą życie.
Trzeba mieć przebudzone pocałunkiem serce, aby zrozumieć znaczenie
następnego gestu, obecnego na początku Liturgii. Objawiająca się Miłość
ma Imię. Stajemy wobec Ojca, Syna i Ducha Świętego. Cała Trójca Święta
jest zaangażowana w nasze zbawienie. Ojciec wraz z Duchem wypowiadają do
każdego z nas Słowo Ich miłości - Jezusa.
Słowo, zdławione przez śmierć, krzyczy Swoim milczeniem na Krzyżu,
głosząc potęgę miłości Stwórcy do zagubionego stworzenia.
Każda Eucharystia jest spotkaniem posłanego przez Ojca Jezusa, abyśmy
wypełnieni Jego Duchem mogli powrócić w dziecięcych podskokach do Taty
("Abba", które pozwala nam wypowiadać Duch Święty, oznacza właśnie
czułe, pełne bezpośredniości: "Tatusiu"). Msza Święta to przebywanie z
Bogiem, który dał się nam poznać jako kochający Ojciec, bliski nam
Jednorodzony Syn i wewnętrznie przemieniający nas Duch Święty.
Wypowiadając Imię Trójcy Świętej mówimy do Boga: "Niech się stanie to,
co zostało objawione w Twoim Imieniu: Ojcze, uczyć nas Swoimi dziećmi,
Jezu upodabniaj nas do Siebie przez wszystkie dary, które przynosisz Ty,
Duchu Święty!".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz